PORADNICTWO - CZYLI CO?

"Wstań i chodź..."

Wstań i chodź! Jasna sprawa. Naturalna, jak oddychanie. Chyba, że nogi odmówią posłuszeństwa. Kiedy przychodzi dźwigać brzemię samotności, nieszczęśliwej miłości, kryzysu w małżeństwie, nałogu, kłopotów finansowych, choroby, śmierci kogoś bliskiego itp. Kiedy życie napisze scenariusz trudny do zrealizowania, nie negocjując gaży, nie pytając czy przyjmujemy propozycję zagrania roli pierwszoplanowej w tym dramacie. Gdyby jeszcze chodziło o zagranie... Jednak oczekiwania rosną - to przeżyć trzeba! Wystąpić bez maski, bez makijażu, będąc bezlitośnie wystawionym na widok publiki, nie zawsze czującej atmosferę produkcji. Bez gwarancji na happy end. Bez owacji na stojąco. A the Oscar goes to... not to you:(


Kiedy brzemię problemów przytłacza, chodzenie nie jest już tak proste i oczywiste. Masz ochotę je porzucić, ale nie możesz. Z brzemionami jesteśmy jakby skuci - niczym kajdanami. Nie można się z nich wyzwolić nie okaleczając siebie.

Jak więc nieść coś, czego dźwignąć się nie da? Św. Paweł podpowiada: "Jedni drugim brzemiona noście" (Ga 6,2).

W związku z podjęciem kroków, w kierunku realizacji pragnienia jakim jest prowadzenie poradni chrześcijańskiej, coraz częściej słyszę pytanie "czym właściwie jest to poradnictwo?" Niemal 10 lat jest to dziedzina bliska mojemu sercu i wciąż odkrywam jej nowe oblicza, zgłębiam tajniki, tak, że odpowiedź, w jednym zdaniu, wydaje mi się niemożliwa. Z drugiej strony równie nieprawdopodobne jest moim zdaniem nie wiedzieć, czym jest poradnictwo. A jednak wiem, że to moje zdziwienie nieznajomością tematu przez wielu, jest mocno nieuzasadnione. Postanowiłam więc, nie posilając się naukową terminologią opublikować, krótkie wyjaśnienie, które rzuci nieco światła na to co nazywamy "doradzaniem chrześcijańskim". Z pomocą przyszedł mi wspomniany św. Paweł.

Doradca chrześcijański jest tym, który pomaga nieść brzemię trudności i słabości osobie potrzebującej. Brzemię grzechu, nałogu, braku świadomości wartości, choroby, straty, kryzysu itd. Pomaga spojrzeć na dotykające problemy i sytuacje w inny sposób. Nie jest cudotwórcą. Nie posiada magicznej różdżki, która odmienia rzeczywistość i usuwa wszystkie przeszkody w oka mgnieniu. Nie ma lekarstwa spod lady, które zmienia sposób myślenia zaraz po zażyciu. Poradnictwo to proces - wymaga czasu. W świecie, który próbuje udawać, że cierpienia nie ma, albo, że łatwo można je wyeliminować, doradca może zagwarantować, że kiedy wylejesz przed nim swoją duszę, nie powie: "nie płacz, to nie koniec świata", "ludzie mają gorsze problemy", "co mnie to obchodzi". Zamiast tego ofiaruje swoją obecność, uwagę, czas, zrozumienie (tj. obecnie "towary" mocno deficytowe), aby możliwie najlepiej TOWARZYSZYĆ w cierpieniu i aby w odmętach trudności dało się dostrzec promyki światła.

Uwaga. Doradca pomoże dźwigać brzemię, jednak oprócz brzemion nosimy też ciężary. Z odpowiedzialności niesienia ciężarów (myśli, decyzji, wyborów) nikt nas zwolnić nie może, "każdy bowiem poniesie swój własny ciężar" (Ga 6, 5).

Poradnictwo chrześcijańskie oparte jest na fundamencie Pisma Świętego i prawd wiary. Co nie oznacza, że:
- jest przeznaczone wyłącznie dla chrześcijan (służy wszystkim osobom poszukującym rozwiązania problemu),
- doradca ma być kaznodzieją udzielającym prostych pouczeń, szybkich rad.

Doradca nie jest psychologiem. Prowadzi wyłącznie terapię wspierającą. Koncentruje się na uświadomionych, bieżących sytuacjach życiowych, a nie schodzi poniżej poziomu świadomości (przeznaczone dla wykwalifikowanych psychoterapeutów).

Doradca to nie samozwańczy fascynat, który wszystko wie najlepiej, sprzedający hojnie dobre rady!!! Poradnictwo to bardzo niefortunna (w moim odczuciu) nazwa dla pięknej, ważnej i profesjonalnej służby pomocowej. Osoba zgłaszająca się do poradni przychodzi po POMOC (PO - MOC). PO - MOC do niesienia przytłaczających brzemion.

I ostatnia hasłowa myśl w tym temacie.
Poradnictwo chrześcijańskie nie jest tym samym co poradnictwo przedmałżeńskie. Poradnictwo przedmałżeńskie jest jedną z wielu dziedzin poradnictwa chrześcijańskiego.

Tych kilka akapitów, to jedynie zbiór "myśli nieuczesanych", które w żadnym stopniu nie wyczerpują tematu pt. PORADNICTWO CHRZEŚCIJAŃSKIE. Ufam jednak, że zupełnie niezorientowanym posłużą one jako wyjaśnienie w wersji mini. Raz na jakiś czas dorzucę inne informacje tytułem uzupełnienia. 

Wszystkich, którzy doświadczają cierpienia z powodu bezsilności wobec brzemienia, które przyszło im nieść, zachęcam do odwagi i przyjścia PO - MOC do jego dźwignięcia. Wielu z nas opada z sił w którymś momencie naszej drogi (zwykle nie raz). Czasami trzeba naprawdę niewiele, by doświadczyć ulgi. Nie siedź. Wstań i chodź.

Z Panem Bogiem!
PS.Wszystkim zatroskanym o mój zapał w publikowaniu nowych wpisów na blogu, dziękuję za troskę i jeszcze raz usprawiedliwiam nieobecność. Wróciłam do pracy po przerwie wakacyjnej i muszę na nowo ułożyć sobie plan dnia, żeby znaleźć czas na wszystko co niezbędne.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wpis, chwilę potrwa zanim pojawi się na blogu.