O SMERFACH MARUDACH

"Liczy się każdy dzień"

W dzieciństwie jedną z moich ulubionych bajek były "Smerfy". Oj, bardzo chciałam żyć w ich wiosce, mieszkać w domku-muchomorku, jeść przysmaki Łasucha, kumplować się ze Smerfetką, razem ze Zgrywusem robić wybuchowe niespodzianki Ważniakowi, opiekować się Ciamajdą. Bardzo rozczulał mnie Śpioch. Wioska Smerfów była dla mnie wymarzoną krainą radości i przygód. Nie przeszkadzał mi nawet Gargamel. Nie rozumiałam, więc zupełnie postawy Marudy, który wiecznie "czegoś nie cierpiał". Mieszkał w wiosce moich marzeń, tak innej od tej, w której mi przyszło przeżywać swoje przygody, a na pewno dużo ładniejszej i jeszcze śmiał marudzić!? Mam nadzieję, że wszyscy czytający ten tekst znają tą bajkę. Trudno byłoby mi uwierzyć, że nie znacie ani jej, ani jednego z jej bohaterów tj. wspomnianego Marudy, ponieważ zbyt często patrząc i słuchając różnych osób widzę jego skwaszoną minę. Nie jestem hipokrytką, są takie chwile, że patrząc w lustro, też go widzę.